Blog

  • Ptasi Rajd

    Ptakami interesowałam się od dziecka. Do dziś pamiętam to przejęcie, gdy dziadek podrzucił mi stary, można powiedzieć zabytkowy atlas ptaków. Zimą nie można było mnie oderwać od okna, za którym wisiały różnego rodzaju karmniki. Kto wie, może sąsiedzi do dziś myślą, że tak pieczołowicie ich podglądałam… 🙂

    Ptasi Rajd nad Olzą w Cieszynie. Wypatrzyliśmy tam już nie raz zimorodka!

    Chociaż nigdy nie związałam swoich zawodowych ścieżek z ptakami – zamiłowanie do tych fascynujących stworzeń nie przeminęło.

    Z tej pasji narodził się pomysł organizacji Ptasiego Rajdu. Terminami staram się celować w daty, które w świecie ornitologów nie są bez znaczenia: pierwszy tydzień października (Europejskie Dni Ptaków) oraz ostatni tydzień stycznia (Zimowe Ptakoliczenie OTOP).

    Córka też podgląda ptaki.

    Czym jest Ptasi Rajd?
    To nic innego jak wspólny spacer w poszukiwaniu ciekawych obserwacji. Wybieram miejsca, które znam i staram się w przystępny sposób zaprosić uczestników do niesamowitego świata skrzydlatych przyjaciół. Wypatrujemy, nasłuchujemy, uczymy się rozpoznawać gatunki. Rzecz nie mogłaby się odbyć bez zagadek i integracyjnego ogniska, bo w tej całej inicjatywie najbardziej cenię sobie… spotkania z ludźmi o podobnych zainteresowaniach 🙂

    Najbliższa edycja już 25. stycznia 2025 w Wiśle! Powędrujemy doliną Czarnej Wisełki do Schroniska PTTK Przysłop pod Baranią Górą. Więcej szczegółów znajdziecie w wydarzeniu na FB: https://fb.me/e/d76Ic1GgO

  • O Górołaziku

    Miło Was tutaj gościć! Zanim zabierzecie się do lektury, być może zainteresuje Was kim jest Górołazik.

    A więc to ja, Asia!
    Wędruję w życiu za tym, co mnie woła. Skutki?
    Kryminolog z wykształcenia. Włóczykijka z potrzeby serca.
    Absolwentka kursu na przewodnika beskidzkiego w oczekiwaniu na termin egzaminu 🙂

    Urodziłam się i wyrosłam u stóp Beskidu Śląskiego, z widokiem na Czantorię. Mieszkałam nad morzem. Mieszkałam w górach. Domem było mi jedno z beskidzkich schronisk. A teraz? Szukam swojego miejsca, które z pewnością będzie położone wiele metrów nad poziomem morza.

    Od dziecka lubiłam pisać. 11 stycznia 2019 r., w dniu dla mnie wyjątkowym, stworzyłam na Facebook’u stronę Górołazik. Motywacja była dość prozaiczna: inspirować. Kiedy pięć lat później, w marcu 2024 r. na zorganizowaną przeze mnie rodzinną wyprawę z grą terenową „Mamo, tato, chodźmy w góry” przybyło ponad 140 osób ze wzruszeniem w serduchu zdałam sobie sprawę, że to się naprawdę udaje! Od tej pory wyprawy odbywają się cyklicznie, dając motywację kolejnym rodzinom do spędzenia czasu na szlaku.

    I wiecie co? Jestem pewna, że jeszcze nie raz na szlaku się spotkamy!
    Do zobaczenia!

  • Warsztaty na szlaku

    Pewnego dnia odkryłam, że lubię opowiadać dzieciakom o górach. O lesie, o ptakach,  szlakach, znakach i tych wszystkich super-ważnych zasadach, o których należy pamiętać podczas górskich wędrówek.

    I choć niektórzy może stukają się w czoło, mówiąc że przecież w tym wieku to jednym uchem wleci, a drugim wiadomo – wypadnie, że szkoda zachodu, że lepiej pobawić się kolorową chustą, to ja prowadząc warsztaty zawsze w nie wierzę. Wierzę, że kiedyś, może nawet za kilka lat, choć część z tych dzieciaków rozpozna dzięcioła czarnego w parku, schroni się w porę przed burzą w górach, użyje kompasu gdy zajdzie potrzeba albo bez zastanowienia podniesie śmieć leżący na szlaku.

    A najbardziej wierzę w to, że choć może te dzieciaki nie zapamiętają wielu szczegółów to jednak w ich serduchach pozostanie, a po czasie wykiełkuje kawałek natury 💚

    Jeśli jako rodzice lub nauczyciele podzielacie ten pogląd – zapraszam do kontaktu. Zróbmy wspólnie warsztaty na szlaku!

    Przygotowałam dwie propozycje tematyczne:

    Sójka i spółka
    Uczestnicy wyprawy dołączają do klubu detektywistycznego Sójka i spółka, by rozpracować grasującą w lesie szajkę… Ktoś podkrada wiewiórce zapasy, w gnieździe pliszki pojawiło się dziwne pisklę, a na polanie leżą porozrzucane skorupki ślimaków! Czas wyjaśnić te sprawy! Czy uda się ustalić sprawców zanim zapadnie zmierzch?

    Wielka wyprawa
    Wyprawa w góry to niesamowita przygoda! Podczas warsztatów dowiemy się, jak należy się do niej przygotować. Co spakować do plecaka? Czy w lesie można znaleźć jakieś skarby? Jak zachować się na górskim szlaku? Spakujemy plecak, poznamy podstawy czytania mapy, dowiemy się kto mieszka w lesie oraz jakie niebezpieczeństwa mogą nas spotkać na szlaku.

    Dlaczego warto?

    👣 trasę/miejsce staram się dopasować do grupy, aby nikogo nie zniechęcić, a zamiast tego – zachwycić,

    🧭 podczas warsztatów zaznajamiamy się z terenem górskim, podstawowymi zasadami planowania wędrówek i odnajdywania się w terenie,

    🦊 warsztaty odkrywają przed dziećmi zagadki lasu – forma gry terenowej,

    🦔 jest czas, by przyjrzeć się mieszkańcom lasu, nawet tym najmniejszym,

    🔥 w miarę możliwości po dotarciu na szczyt/do wyznaczonego punktu siadamy wspólnie przy ognisku i zamykamy warsztaty… do słoika!


    Wszelkie szczegóły możemy ustalić indywidualnie: gorolazik.kontakt@gmail.com

    Do zobaczenia na szlaku!

  • Co oznacza kolor szlaku?

    Znacie te mrożące krew w żyłach opowieści o czarnym szlaku? Warto wiedzieć, że kolor szlaku wcale nie świadczy o jego trudności! Kolory nie są jednak zupełnie przypadkowe – z założenia oddają charakter szlaku.

    Sposób znakowania szlaków w Polsce ma następujące założenia:

    🔴🔵Szlaki czerwony i niebieski to główne, długodystansowe szlaki. Przykładem będzie tutaj Główny Szlak Beskidzki, czy Szlak Karpacki.

    🟢 Szlak zielony zwykle prowadzi przez najciekawsze miejsca w danej okolicy (np. punkty widokowe, pomniki przyrody itp.). Wybierając go jest szansa, że zobaczycie więcej.

    🟡⚫ Szlaki żółty i czarny to co do zasady szlaki krótkie, łącznikowe (żółty też określa się jako stricte dojściowy), mające na celu połączenie punktów możliwie krótką trasą.

    Założenia nie zawsze jednak pokrywają się z rzeczywistością… Przykładowo analiza przebiegu części szlaków żółtych i czarnych może nasunąć, że prowadzą donikąd. Wyjaśnieniem jest zwykle historyczny przebieg szlaku, którego fragmenty mogły zostać wyłączone z ruchu turystycznego od czasu wytyczenia lub plany przedłużenia okolicznych szlaków z jakichś powodów nie zostały zrealizowane.

    Co kraj to obyczaj – warto pamiętać o tej zasadzie przy planowaniu zagranicznych wędrówek. Co ciekawe – chociaż system znakowania obecnie stosowany w Polsce zrodził się w Czechach to ani tam, ani na Słowacji nie znajdziecie szlaku czarnego. Natomiast gdy powędrujecie we włoskie Alpy okaże się, że wszystkie szlaki mają kolor czerwony, a wyróżniają się numerami. I tak można by wymieniać…

  • Pociągiem z małym dzieckiem?

    Pociąg to jedna z wygodniejszych opcji komunikacji w rejony podgórskie. Unikamy korków, ograniczamy koszty, dbamy o środowisko, a po drodze możemy zaplanować wyprawę lub nieco odpocząć. Dodatkową zaletą jest fakt, że w wielu przypadkach stacja kolejowa znajduje się blisko szlaków.

    Ale… gdy mamy małe dzieci wizja podróży PKP jawi się jak scena z filmu akcji, czyż nie? 😬 Cóż, nie ma co owijać w bawełnę – trochę tak jest!

    Gdy pierwszy raz wpakowałam dziecię do pociągu miało prawie dwa lata.
    Z trasą się nie rozdrabniałyśmy – pyk, cała Polska z południa na północ.
    I wtedy… było łatwiej niż teraz, gdy jest już przedszkolakiem. Kilka zabawek, pampers, mleko, przekąski, drzemki i światełka za oknem robiły robotę.

    Uważam, że wiek pomiędzy 2 a 5 r.ż. jest dość wymagający dla rodziców pod kątem dłuższych podróży, bo taki maluch, cóż, nie zawsze zachowuje się przewidywalnie. Nie wiadomo, czy kredka trafi na papier, jedzenie do buzi, a siku do toalety.

    Zdradzę Wam jednak kilka tipów na oswojenie tematu podróży z małymi dziećmi. Zostały wypracowane podczas kilkugodzinnych tras pociągiem (TLK, IC, EIP – żebyście nie myśleli, że podróżujemy w luksusach) przez wymagającą młodą podróżniczkę. Ale uwaga, ważne! Mimo wszystkich humorków, pomysłów i kaprysów – ona to lubi! Lubi podróżować pociągiem, a taki stan rzeczy nie dotyczy wszystkich dzieci. Trzeba to mieć na uwadze.

    Czasoumilacze na podróże pociągiem:

    ❇️ Zeszyty z naklejkami/zadaniami – u nas HIT! Najlepiej te, w których dziecko układa z naklejek scenki na planszy. Kredek jeszcze nie odważyłam się wziąć do pociągu.

    ❇️ Książeczki. Można znaleźć wiele pozycji kieszonkowych w lekkim wydaniu papierowym. Nasze sprawdzone przykłady w tej formie to: Reksio, O wilku, który […], Franklin, Muminek i […], Mądra Mysz, Kubuś Puchatek.

    ❇️ Figurki do odgrywania scenek, np. zwierzątka. Układanie i zabawa nimi potrafi zająć dużo czasu.

    ❇️ Karty i kieszonkowe gry planszowe. Jeśli zapowiada się, że będziecie mieć więcej miejsca dla siebie, np. rezerwując cały przedział rodzinny to powinny sprawdzić się również puzzle. Mikroplanszówki, które mogę polecić to: Kotobirynt, Kurnik, Wilki i owce, memorki, Dobble, Uno, Wirus (chociaż wyobraźcie sobie miny współpasażerów w IC, gdy czterolatka na całe gardło krzyczy „mam wirusa!”).

    ❇️ Gra w bingo. Przygotowujemy kartę z rzeczami, które możemy zobaczyć w trakcie podróży i skreślamy, gdy uda nam się to wypatrzeć (np. krowa, koparka, autobus itp.).

    ❇️ Miś. Jeden miś, którego dziecko prowadzi podczas całej podróży i nim się opiekuje. Trzeba go jednak pilnować, przy przesiadkach/wysiadkach. Wiem, co mówię, bo kiedyś tego jednego misia zgubiłam…

    ❇️ Ręczne robótki. I nie mam tu na myśli tylko dziecięcych wyszywanek (akurat jeszcze nie próbowaliśmy), ale w zależności od wieku – nauka wiązania buta, zapinanie kurtki, składanie samolotów z papieru, gry typu traf kulką do celu itp.

    Kilka rad technicznych:

    ❇️ Na etapie zakupu biletu:
    – poluję na przedział rodzinny, choć rzadko mi się to udaje;
    – staram się zorientować gdzie będzie ta duża toaleta (nie dot. TLK);
    – unikam miejsc przy stolikach (nie mam czteroosobowej ekipy) – nie są dla introwertyków ani… dla małych dzieci. Trzeba uważać, żeby nikogo z naprzeciwka nie kopnąć, nie przewrócić napoju który ktoś postawił na blacie, nie mówiąc o próbie kierowania wzroku gdzieś indziej niż w twarz sąsiada. Dla mnie dorosłej to gehenna, a co dopiero dla malucha.
    – w miarę możliwości nie rezerwuję dwóch miejsc na środku w przedziale, aby dziecko nie musiało siedzieć obok obcej osoby;
    – zimą nie rezerwuję miejsc przy oknie w TLK, bo zwykle okrutnie od nich wieje.

    ❇️ Biorę skarpetki wierzchnie, aby dziecko mogło zdjąć buty w trakcie jazdy i swobodnie siadać na fotelu.

    ❇️ Chcąc nie chcąc, dziecku w pociągu trzeba poświęcić sporo uwagi. Jestem typem, który w trasie najchętniej słucha muzyki i czyta książki, ale odkąd podróżuję z córką – takie rarytasy są mocno limitowane. Nie chcę żeby uciekała korytarzami, kopała w siedzenia albo krzyczała z nudów. Wierzę, że żaden rodzic tego nie chce, ale obserwuję, że nie każdy ma pomysł jak temu zaradzić. Dlatego do nudy staram się nie dopuścić. Im jest starsza, tym lepiej sama planuje sobie czas i potrafi dłużej zająć się jedną czynnością, co daje mi chwile oddechu, ale to nadal małe dziecko, które w każdym momencie przebodźcowania/znudzenia/głodu/chłodu (dobra, dalej nie wymieniam, wiecie o co chodzi) może mniej lub bardziej spodziewanie wybuchnąć. Trzeba się z tym liczyć.

    ❇️ Jemy tylko sprawdzone rzeczy i nie bierzemy wielkiego wora zapychających przekąsek. Nawet mały wór przekąsek zawierających cukier też nie jest dobrym pomysłem – te historie o dzieciach po cukrze są oparte na faktach.

    ❇️ Dziecko bierze swój plecaczek. Dzięki temu jest świadome co ma w zanadrzu. U nas często to córka układa plan co będziemy robić (zwłaszcza na początku podróży).

    ❇️ Opowiadamy, co widzimy za oknem. U nas największym zainteresowaniem cieszą się same stacje.

    ❇️ Gdy tylko jest taka możliwość – spacerujemy do WARS-u! Choćby wybrać jeden soczek. Ale! Nauczyłam się, że podejmując tę wyprawę dziecko musi być akurat nie bardzo głodne, wyspane i ogólnie zadowolone 😅

    Na koniec opowiem Wam budującą historię z jednej z naszych kolejowych podróży. Niestety ostatnie dwa miejsca obok siebie, jakie udało mi się złapać, były przy stoliku. Za nami 5 h jazdy, przed nami kolejne ponad 3, więc znużenie dawało się we znaki. W końcu wciąż trzeba czuwać, by nikomu nie wejść na terytorium przy tych nieszczęsnych stolikach! 😂 Aż tu nagle chłopak siedzący naprzeciwko wyciąga karty i zadaje córce pytanie, czy chce pograć! Byłam pod wrażeniem. Finalnie zaproponowałyśmy prostszą rozgrywkę w nasze Uno i frajda trwała długo, a do gry dołączyła jeszcze jedna pasażerka!

    I takich podróży Wam życzę – pozytywnie zaskakujących, z jak największą dozą frajdy!

  • Pod namiot z dzieckiem

    Jeśli wizja spania pod namiotem z dzieckiem w górskiej dziczy wydaje się Wam dość szalonym, aczkolwiek intrygującym pomysłem – w tym wpisie znajdziecie coś dla siebie! Oto kilka wskazówek z życia wziętych o tym, jak na taką wyprawę się przygotować, żeby… nie zwariować. A może nawet spędzić miłe chwile razem 🙂

    Pamiętajcie, że najważniejsze jest BEZPIECZEŃSTWO! Jeśli trzeba – robimy odwrót. Chcemy przecież budować dobre wspomnienia, a nie traumy, prawda? Skoro to już mamy ustalone – lecimy!

    📌 Klucz do sukcesu: wybór miejsca na nocowankę.

    Miejsce powinno być nie tylko bezpieczne, ale i dogodne dla wszystkich uczestników wyprawy, zwłaszcza jeśli będzie to pierwsza nocowanka w terenie. Nie na skarpie, nie przy gawrze niedźwiedzia, niekoniecznie przy mrowisku. Wybierając się na taką przygodę z małymi dziećmi warto ułatwić sobie życie wybierając miejsca ze schronieniem awaryjnym (czyli np. przy schronisku, chatce, agroturystyce), z opcją rozpalenia ogniska oraz niezbyt długą drogą do przejścia od punktu startu. Maluch może nie docenić walorów przyrodniczych, czy widokowych okolicy jeśli trasa dojścia na nocleg okaże się dla niego zbyt wyczerpująca.

    🎒 Co spakować?

    „Lepiej nosić, niż się prosić” – znacie to powiedzenie, prawda? I w tym przypadku ma stuprocentowe zastosowanie! Może się bowiem okazać, że nie ma nawet kogo poprosić. Dobrze, ale skąd pozyskać wiedzę, co jest potrzebne? Ze znanych mi sposobów jestem w stanie polecić tylko jeden skuteczny 🙂 Siadam i analizuję w głowie przebieg „imprezy”. Dojazd – dojście na miejsce noclegu – obiadokolacja – ognisko – nocowanie pod namiotem – śniadanie – zejście/przejście do innego miejsca – odjazd. I na tej podstawie dopasowuję przedmioty, które będą mi potrzebne. Myśli przelewam na papier, by móc później wszystko odhaczyć. Podstawą dobrej listy jest wiedza. Można ją posiąść z przewodników, poradników albo gotowych (sprawdzonych!) checklist. Bardzo ważne jest, aby dopasować sprzęt do warunków. Co innego przyda nam się zimą, co innego latem. Takie checklisty proponowane i sprawdzone przeze mnie (do pobrania za darmo) znajdziecie >>> tutaj. Nie zapominajcie jednak na etapie planowania o własnych przyzwyczajeniach.

    🥞 Planowanie posiłków.

    Nawet jeśli nie jesteście głodomorami to zachęcam, by wziąć więcej jedzenia niż zakładane minimum. Głód w namiocie może okazać się problematyczny i dostarczyć wątpliwych wrażeń w postaci zarwanej nocy lub mało relaksującego poranka… Dlatego warto zrobić sobie również plan posiłków na taką wyprawę, na którego podstawie należy spakować wszystko, co potrzebne do ugotowania (kuchenka, gaz, naczynia, sztućce, produkty, zestaw do mycia) lub zakupu na przykład w pobliskim schronisku (gotówka, ale i własny kubek na wrzątek + przekąski na „czarną godzinę). O ile dorosły „przeżyje” brak jakiegoś posiłku, o tyle niedostarczenie odpowiedniej ilości pożywienia dziecku może ściągnąć dramat na tę przygodę. Pamiętajcie też, że nawet jeśli dziecko jest niejadkiem to po sporej dawce ruchu na świeżym powietrzu może zaskoczyć nawet doświadczonego rodzica.

    ⛺ Dobry sprzęt, dobry sen.

    Komfortowy sprzęt do spania w przypadku biwaku z dziećmi to połowa sukcesu. Warto zrobić test w domu/na podwórku, czy krótko mówiąc – wszystko gra. I odsunę od Was od razu myśli, że dobry sprzęt musi być drogi. Wcale nie musi! Was od razu Główne pytania, na które odpowiedź należy poznać przed wyruszeniem w drogę to:
    – Czy namiot jest: szczelny, wodoodporny, kompletny? Czy jego rozstawienie nie sprawia większych trudności?
    – Czy śpiwór jest miły (akceptowalny dla dziecka) w dotyku, odpowiedni do temperatury, czy ma sprawne zamki? Czy dziecko akceptuje spanie w śpiworze?
    – Czy mata jest wygodna (najlepiej dmuchana)? Czy każdy ma swoją matę? C
    – Czy źródło światła wystarczy na całą noc, gdyby zaistniała taka potrzeba?
    – Czy mam wszystko, by w nocy było nam ciepło?

    👶 Niech każdy będzie przygotowany!

    Rodzice często chcieliby dzieciom maksymalnie w takiej wyprawie ulżyć, z różnych powodów: żeby dotrzeć sprawniej na miejsce, żeby uchronić się przed dodatkowym marudzeniem dziecka, żeby go nie zniechęcać. Ale niech dziecko ma swój plecak! Choćby miała być w nim jedna kiełbasa na ognisko, bidon, albo nawet super-potrzeba maskotka – niech dziecko czuje, że jest częścią tej wyprawy.

    🖐 3… 2… 1… odprawa!

    Uważam, że koniecznie należy zakomunikować dziecku na jaki rodzaj wyprawy się wybieracie, dokąd idziecie, na jak długo, na jakie warunki ma się przygotować, a nawet jaka będzie pogoda. Warto potraktować malucha jako pełnoprawnego członka wyprawy. U starszaków ma to dodatkową wartość w przypadku ewentualnego zagubienia im więcej szczegółów zapamięta, tym większa szansa, że ktoś pomoże mu szybko odnaleźć opiekuna. Podczas odprawy ustalcie też z jej uczestnikami ZASADY. To bardzo ważne, bo kluczowe dla bezpieczeństwa!

    🚫 Zakaz bajdurzenia!

    Wiecie co? Gdy zdarza mi się słyszeć, jakie to barwne historie rodzice opowiadają swoim dzieciom o biwakowaniu to nie jestem pewna, czy chciałabym z nimi gdziekolwiek pójść… Kto by chciał być zjedzonym przez komary (lub w tych bardziej ekstremalnych podaniach – przez niedźwiedzie i wilki), trafiony piorunem albo łaskotany w ciemności przez pająki? No ludzie! Wiecie, że pająki zjadamy też podczas nocy spędzonej w ciepłym łóżeczku, prawda? Pamiętajcie, że jest większa szansa, że dziecko potraktuje spanie pod namiotem zupełnie normalnie, o ile Wasze podejście też będzie… zwyczajnie normalne.

    🏘 Plan B!

    Plan B przydaje się nawet podczas, wydawać by się mogło, prostej wyprawy Zaplanujcie schronienie awaryjne (schronisko, chatka, wiata) – czynne całą dobę! To ważne zwłaszcza na początku przygody z nocowaniem w plenerze. Wcale nie mówię, że wszyscy tak robią, ale wiem, że dodaje to pewności zarówno starszym, jak i młodszym uczestnikom wyprawy. My na pierwszą plenerową nockę z niemowlakiem pojechaliśmy samochodem, dzięki czemu była opcja odwrotu.

    👩‍👩‍👧‍👦 Towarzystwo.

    Spróbujcie wybrać się w towarzystwie, w którym dziecko czuje się swobodnie, bezpiecznie i w którym dobrze się bawi. Większość dzieci lubi przebywać w grupie znajomych, więc jeśli tylko macie taką opcję nie wahajcie się – zwłaszcza na przełamanie namiotowych lodów.

    🤸‍♀️ Zabawy.

    Cóż, wędrując z dzieckiem warto mieć z tyłu głowy, że w którymś momencie kij i kałuża mogą nie wystarczyć, a motywacja do dalszej wędrówki może nagle zniknąć. Polecam przygotować kartę wyprawy i/lub mapkę z etapami trasy, aby młody turysta był w stanie oszacować ile jeszcze zostało do celu. Na samym biwaku również warto angażować dzieci w drobne prace: zbieranie chrustu, wbijanie śledzi, itp. – nawet jeśli nie ubierzecie tego w kartkę z punktami do odhaczania (kartę wyprawy), to po prostu zadbajcie o dobrą zabawę. Cienkie książeczki, podręczna planszówka, lornetka, hamak – to są dobre pomysły!

    🔥 Ognisko.

    Słyszałam, że ktoś niedawno przeprowadził badania naukowe na temat korzystnego wpływu ogniska na zacieśnianie więzi. Po co – nie wiem, przecież to oczywiste 🙂 A tak na poważnie – ognisko to moja ulubiona atrakcja nocowania w plenerze. I wygląda na to, że mojej córki również. A gdy jeszcze znajdzie się ktoś z gitarą…

    😴 Zmęczenie.

    Pamiętajcie o zmęczeniu, zarówno swoim, jak i dziecka. Po wyprawie, integracyjnym ognisku może przyjść szybciej niż mogłoby się wydawać. A tu jeszcze tyle rzeczy do posprawdzania… Ogień ugaszony? Dziecko w śpiworze, czy obok? Wszyscy mają matę pod sobą? Ulubiona maskotka nie została na zewnątrz? Wszystko na miejscu? To śpijcie dobrze 🙂

  • Zimowe wędrówki z dzieckiem

    Zima nie musi być przeszkodą dla wędrówek z dziećmi! Jeśli jeszcze nie wiecie na co zwrócić uwagę planując takie wyjście – zerknijcie na kilka wskazówek, które być może okażą się pomocne.

    ⚠ Bezpieczeństwo!

    Wychodząc w góry zimą, nieważne jak wysokie (czy jak kto woli – niskie), można napotkać zagrożenia, o których latem nie myślimy zbyt często, np.: hipotermia, zgubienie szlaku w trudnych warunkach atmosferycznych, zamknięte szlaki, wcześnie zapadający zmrok, czy lawiny. Uważam, że każdy rodzic/opiekun powinien wiedzieć, jak sobie w takich sytuacjach poradzić. Nie mówię tu o drogich kursach, tylko o nabyciu podstawowej wiedzy, choćby z książki (tu polecam pozycję “Pierwsza pomoc w górach”). Jeśli my, dorośli będziemy potrafili reagować odpowiednio na zagrożenia – wówczas nasze dziecko będzie z nami bezpieczne.

    🎒 Co do plecaka?

    W dużym skrócie – z rzeczy, które moim zdaniem koniecznie trzeba mieć zimą to: czołówka, dodatkowa warstwa odzieży (ciepła), porządny termos z ciepłym napojem, zapasowe rękawiczki (ciepłe), raczki (nie nakładki antypoślizgowe!). Warto rozważyć takie gadżety jak: ogrzewacze do rąk i stóp (są również w wersji mini), odzież merino, podwójne rękawiczki, kije trekkingowe, termos na posiłek.

    🤔 Raczki dla dzieci?

    To kwestia mocno indywidualna. Moja córka ma 4,5 roku i uważam, że jeszcze chwili potrzebuje, by taki sprzęt na butach jej zwyczajnie nie zagrażał. Ale! Nie chodzimy po mocno nachylonych szlakach, nie wybieramy się na gołoledziowe lodowiska, gdzie na całej trasie wymagane byłyby kolce i na dodatek córa jest dzieckiem nieuciekającym. Jeśli zdarzy się taki oblodzony odcinek to nasze raczki + silna dłoń, ew. dodatkowo kijek, stabilizują sytuację w sposób wystarczający. Ważne, abyście wiedzieli, że istnieje też coś takiego jak nakładki antypoślizgowe, które NIE NADAJĄ SIĘ W GÓRY! Nie kupujcie tego dzieciom myśląc, że to takie bezpieczniejsze raczki, bo nie mają ostrych kolców. Dziecko zakładając na buty taką imitację może poczuć się królem lodu i… nieszczęście gotowe.

    🗺 Jak dobrać trasę?

    Oczywiście jak przy każdej innej porze roku – koniecznie trzeba wziąć pod uwagę możliwości najsłabszego uczestnika wycieczki. Jeśli wiem, że moje dziecię na szlaku bez śniegu przechodzi 10 km, to zimą (na krótkich nóżkach nie jest to takie hop-siup) wybiorę raczej trasy 5-6 km. Ponadto staram się wybierać trasy ze schroniskiem, aby zwyczajnie rekreacyjnie mieć się gdzie z tym małym człowiekiem ogrzać, czy skorzystać ze zdobyczy cywilizacji jaką jest kryta toaleta.

    👶 A z nosidłem?

    Przede wszystkim należy dodatkowo zadbać o stabilność rodzica: dobre buty, raczki + kije. Nie zachęcam też do pierwszego zimowego wyjścia w rakietach. Warto się najpierw oswoić z wszelkim zimowym sprzętem, aby bezpiecznie transportować malucha na plecach. Poza tym ważne jest wstrzelenie się w termikę dziecka – coś, co spędzało mi sen z powiek. Myślę, że tu warto szarpnąć się na odzież merino, porządny kombinezon zimowy, ogrzewacze oraz… obserwację, zwłaszcza na początku przygody z zimowym noszeniem. Szczególnie należy zadbać o stopy! Lepiej ubrać dziecku warstwowo skarpety (zwykłe + wełniane), a na to ocieplacze (tzw. niechodki, ale porządnie ocieplane) niż sztywnego buta, w którym stopa nie ma szansy się rozgrzać.

    🛷 Co z tymi sankami?

    Fajnie wziąć sanki w góry, prawda? Ale pamiętajcie: nie zjeżdża się dupolotami po szlakach! To niebezpieczne dla wszystkich: zjeżdżających, innych turystów, a także dla kolejnych turystów, którzy zamiast w miarę wygodnego śniegu po kilku takich zjazdach zastaną rozbieg skoczni narciarskiej… Wybierzcie bezpieczną górkę w pobliżu szlaku lub sanki z płozami, którymi łatwiej wyhamować i nie sieją takiego spustoszenia na zimowym szlaku.

    Zima nie musi być przeszkodą dla wędrówek z dziećmi. Lubię tę tezę i wędrówki do krainy lodu i śniegu sprawiają nam frajdę. Ale wiecie co? Jeśli po ludzku nie lubicie/boicie się chodzić zimą po szlakach to tego nie róbcie (a już na pewno nie sami z dzieckiem!), bo jak już wspomniałam, podstawą jest bezpieczeństwo i związana z nim pewność (nie mylić z brawurą) rodzica.

    A gdybyście chcieli zacząć małymi krokami, w grupie i z grą terenową po drodze (niezależnie od pory roku) to zapraszam na górołazikowe wydarzenia “Mamo, tato, chodźmy w góry!” ⛄

  • Akcja Misie dla Marysi

    Poznajcie Marysię, kuzynkę mojej córki. Marysia to świetna dziewczyna!
    Taki promyczek. Nikt by nie pomyślał, ile już przeszła.

    Ma dopiero 3 lata, a listę chorób dłuższą niż niejeden z nas. Koszty niezbędnych terapii, hospitalizacji i konsultacji u specjalistów są ogromne i niestety przerastają już możliwości Rodziców. Przyszedł czas, w którym proszą o wsparcie, a ja z całego serca się do tej prośby przyłączam. Wystarczy drobna kwota – bo przecież w grupie siła! 💪

    Założyłam skarbonkę „Górołaziki dla Marysi”, link: https://www.siepomaga.pl/gorolaziki-dla-marysi

    Z chęcią odwdzięczę się Wam za każdą wpłatę chociaż w symboliczny sposób. Każdemu, kto zasili skarbonkę dowolną kwotą chciałabym podarować „Zimowe bingo Górołazika” dla dzieciaków na zimowy spacer, z pomysłami na śnieżne zabawy (pdf lub wysyłka pocztą) oraz kamyk malowany od serducha (wysyłka lub odbiór osobisty). Kamyk z misiem, misiem dla Marysi – bo życzliwość mogłaby być właśnie takim cieplutkim misiem… ☺️

    Odezwijcie się do mnie po wpłacie: gorolazik.kontakt@gmail.com.

    Zachęcam również do przekazania 1,5% podatku na leczenie Marysi. To nic nie kosztuje, a znaczy tak wiele!

    Pięknie dziękuję za każde wsparcie, za udostępnienie, puszczenie informacji w świat ☺